Ulę Radzińską, prezeskę AUDE i założycielkę nowej przestrzeni medytacyjnej w Warszawie My Meditation Space, łapię między spotkaniami. Jesteśmy w trzypiętrowym budynku na tyłach kamienicy przy ulicy Puławskiej. Siadamy na pomarańczowych poduszkach do medytacji w jasnej, przestronnej sali z dużymi oknami. Ula, jak zawsze, wita mnie szerokim uśmiechem i dużą dawką pozytywnej energii. Kiedy jednak zaczynamy rozmawiać o nowym projekcie i medytacji, poważnieje i wycisza się, biorąc głęboki oddech.
Kasia Kubiak: My Meditation Space to zupełnie nowe miejsce na mapie Warszawy. Jeszcze do niedawna było tu biuro Twojej firmy Aude. Już wtedy można było tu odczuć dobrą energię, ale nie sądziłam, że będę mogła tu kiedykolwiek medytować. Skąd taka decyzja?
Ula Radzińska: Kiedy wydarzył się COVID, a pracownicy Aude przenieśli się na wyższe piętro lub do swoich domów, zwolniła się tu duża przestrzeń. Chcieliśmy ją wynająć jakiejś miłej firmie, ale najpierw musieliśmy zrobić porządki. Spędziłam nad tym cały pandemiczny lockdown. A kiedy skończyłam, przyszła do mnie myśl, że po zburzeniu ścian miałabym fantastyczną przestrzeń do medytacji. Najpierw mnie ten pomysł onieśmielił. Potem pomyślałam – dlaczego nie? Jesteśmy na Górnym Mokotowie, w centrum miasta, budynek stoi na tyłach kamienicy. Można w nim krzyczeć i skakać, nikomu tu nie przeszkadzamy. Pomysł zaczął we mnie kiełkować i rozwijać się. I tak zaczęłam realizować swój plan.
Jakim miejscem ma być My Meditation Space?
Chciałabym, żeby kilka razy dziennie odbywały się tu medytacje, do których po prostu można dołączyć. Do współpracy chcę zaprosić nauczycieli, którzy za pomocą różnych metod będą uczyć, jak ćwiczyć mięśnie uważności. Chcę to miejsce zorganizować w bardzo prosty sposób: jeśli mam ochotę pomedytować, rejestruję się online, płacę i przychodzę lub łączę się za pomocą wysłanego linku.
Zajęcia będą odbywały się offline i online. To lekcja wyniesiona z pandemii. Ale to także ukłon w stronę wszystkich osób spoza Warszawy oraz tych, którzy zwyczajnie nie mogą do nas przyjechać. Jest wiele takich osób, na przykład młode mamy. Trudno im wyrwać się z domu, ale jak nikt inny potrzebują one pobyć same ze sobą, a jednocześnie zamieszać swoją energię w ciele. Moim celem jest, by żadna z osób uczestnicząca w zajęciach online czy offline nie czuła się wykluczona. We wrześniu uruchamiamy zajęcia testowe, a oficjalne otwarcie będzie w październiku.
Z kim będziesz współpracować?
Chciałabym, żeby były tu osoby, które uczą kontaktowania się z własnym ciałem, jego ekspresji i uważności. Wśród nich są nauczyciele, których znam i cenię. Monika Szeliga jest psychologiem i uczy pracy poprzez ciało i śpiew. Jest specjalistką medytacji oshowskich. Olena Sionek natomiast będzie prowadziła medytację w gongach. Ale będą tu też inne wartościowe i sprawdzone osoby, które trafiają tutaj z polecenia.
Dlaczego takie miejsca otwierasz teraz? Obecne czasy nie sprzyjają inwestycji w nowe biznesy, oparte na bezpośrednim kontakcie.
Dla mnie to jest rzecz misyjna. Czuję, że to jest coś tak prostego, co powinien umieć każdy. Nikt nie jest nam w stanie odebrać oddechu. Bez względu na nasz status, oddech cały czas jest z nami. Jednocześnie mam poczucie, że łatwo nauczyć się „dobrze” oddychać i czuć swoje ciało. Ja sama medytuję i jest to dla mnie bardzo ważny rytuał, dzięki któremu jestem lepszą mamą, lepszym szefem, lepszym człowiekiem w ogóle. Pozwala mi to wrócić do ciała, podejmować trudne decyzje zgodne ze mną, z samego środka, a nie z miejsca urażonej dumy, bólu czy lęku. Uważam, że każdy ma do tego prawo, zwłaszcza teraz. Stworzenie My Meditation Space jest moją małą cegiełką do budowania lepszego świata.
Gratuluję pomysłu i trzymam mocno kciuki!
Zajęcia w mymeditation.space odbywają się i rano, i wieczorem; zarówno w poniedziałki, jak i w piątki. Wybierz swoją ulubioną porę.