Po co nam silne mięśnie brzucha? Jaki mają one związek ze stawianiem wewnętrznych granic? Dlaczego warto śpiewać mantry i być łagodnym dla siebie? Czym jest Kundalini i język światła? I dlaczego praca z ciałem i psychiką to za mało, żeby uzdrowić współczesnego człowieka? O tym wszystkim opowiada nam w wywiadzie Olena Sionek, która w My Meditation Space prowadzi uzdrawiające sesje Jogi Kundalini i kąpiele w gongach. 

Kasia Kubiak: Olena, w My Medition Space będziesz prowadziła zajęcia Jogę Kundalini, ale wiem, że jesteś osobą, która posiada wiele talentów.

Olena Sionek: Ostatnio odkryłam kolejny (śmiech). Jest związany z głosem. Od zawsze ciągnęło mnie do mantr i teraz wiem, dlaczego. Chodzi o uzdrawiającą moc wibracji, którą ze sobą niosą. Poddając się dźwiękowi, przepuszczając go przez siebie. Pozwalając mu płynąć, oczyszczamy się, a nawet łączymy z wyższą jaźnią. Tak się dzieje, kiedy śpiewamy mantry. No i jest jeszcze Light Language, którym się zajmuję. To mój kolejny talent. Light Language pochodzi z wielowymiarowości człowieka, z Wyższej Jaźni. To wibracja kodów świetlnych, które aktywują różne aspekty struktury człowieka.

Porozmawiajmy najpierw o mantrach. Czy chodzi w nich o oczyszczenie z napięć gardła?

Nie tylko. Kiedy śpiewamy mantrę, dźwięk wychodzi od brzucha, przez serce, a dopiero potem wychodzi przez gardło. Tak śpiewana mantra ma największą moc. Ta trzecia czakra projektuje nas i naszą siłę. Odpowiada za to, czy potrafimy utrzymać swoje granice. Mój tata, który ma bardzo silny brzuch, ma bardzo mocno zaznaczone swoje granice. Ci, którzy mają słaby brzuch, nawet mięśniowo, mają te granice mniej zaznaczone, płynne, łatwiej je naruszyć.

W jodze kundalini, którą prowadzisz, oddech i mantry stanowią ważną jej część.

Tak. Ale ważna jest też praca z ciałem, która pozwala nam puścić wiele napięć. Medytacja może być dla wielu osób fizycznym wyzwaniem, które wiąże się ze słabym ciałem, ale także z blokadami, które mają w ciele. Im bardziej te blokady rozpuszczamy, tym łatwiej przychodzi medytacja. Napięcia w ciele są przecież odzwierciedleniem napięć w naszej psychice i w systemie energetycznym człowieka. To jest ściśle z sobą powiązane.

Czym jest kundalini?

Kundalini to życiowa energia, która odzwierciedla żeński aspekt wszechświata. Przedstawia się ją w postaci węża, a jest uśpiona w okolicach krzyża. To dlatego, kiedy ją pobudzamy, można odczuwać ciepło lub wibracje w tym miejscu. Kiedy kundalini się w nas budzi, idzie do góry i przechodzi przez każdą czakrę. Na końcu łączy się z nieskończonością, czyli męskim aspektem wszechświata. W ten sposób następuje zjednoczenie z Kosmosem.

Joga kundalini, której będę uczyć, to joga według przekazu Yogi Bhajana. Joga kundalini jest doskonałą techniką pracy z ciałem, głosem, wibracjami i oddechem. Chciałabym, żeby zajęcia, które będę prowadzić, były głębokim, uzdrawiającym spotkaniem ze sobą. Będą to zajęcia grupowe, ale chcę też pracować indywidualnie z każdą osobą.

Dalszy ciąg rozmowy znajduje się pod zdjęciem

Olena Sionek podczas medytacji w My Meditation Space

Od wielu lat pracujesz z ciałem, z oddechem i z energią.

Tak, mój tata praktykował hatha jogę, więc można powiedzieć, że mam ją we krwi. Jego praktyka była jednak nastawiona głównie na wspieranie siły mentalnej i fizycznej. Dzięki niemu i jego nauczaniu mam w sobie dużo siły fizycznej, żeby zajmować się masażami. On sam leczył ludzi, wypracowując swoją metodę pracy z ciałem poprzez masaż, nastawianie stawów, kręgosłupa i dietę. Kiedy zobaczyłam, że to ludziom naprawdę pomaga, skończyłam studia z zakresu fizjoterapii. Ale już wtedy czułam, że praca tylko na poziomie ciała jest niewystarczająca.

Czy wtedy poczułaś w sobie moc uzdrawiania?

Zawsze więcej czułam i odbierałam emocje ludzi, tylko nie wiedziałam, co mogę z tym zrobić. Moja praca z energią zaczęła się nieświadomie. Patrzyłam na moich pacjentów i widziałam, że wciąż popełniają te same błędy, nie poprawiają jakości swojego życia. To skłoniło mnie, żeby studiować psychologię. Ale okazało się, że to nadal było za mało. Bo psychologia daje nam tylko wstęp do zrozumienia człowieka, przez co bywa mało skuteczna. Niektórzy ludzie latami chodzą na psychoterapię. Zdarza się jednak, że psychoterapeuta narzuca swój punkt widzenia klientowi, patrzy na jego problem przez pryzmat swoich doświadczeń i nieprzepracowanych tematów.

To, że uzdrawianie jest moją drogą, poczułam gdzieś na drugim roku studiów psychologicznych. Wtedy jeszcze trochę wątpiłam, ale kiedy sama zaczęłam z takich sesji korzystać, wszystko stało się jasne. A potem wszystko zaczęło się układać: uczyłam się, chodziłam na warsztaty, znalazłam nauczyciela. Powoli doszłam do momentu, w którym jestem teraz, ale wiem, że dużo jeszcze przede mną.

Na jakim poziomie podczas Twoich sesji zachodzą w ludziach zmiany?

To zależy od tego, na co jest gotowa osoba, z którą pracuję, na ile chce zmienić siebie i swoje życie. Wszystko zależy od tego, co jest w stanie puścić. Wraz z uzdrowieniem przychodzą w życiu zmiany, na które nie zawsze jesteśmy gotowi. Często do mnie trafiają osoby, które już pracują z energią i dla nich to jest normalne, nie boją tego. Zaufanie jest ważne, bo dzięki niemu nasza praca może odbywać się na głębszych poziomach. Ludzie przychodzą do mnie z różnymi oczekiwaniami, ale mają też różne przekonania i obawy. Efekty zależą od tego, ile człowiek jest w stanie przyjąć, ale też puścić. Dużo zależy też od dalszej pracy nad sobą, do której zawsze zachęcam. To zawsze jest proces.

Dalszy ciąg rozmowy znajduje się pod zdjęciem

Olena Sionek podczas medytacji w My Meditation Space

Ja jestem na początku mojej drogi i nie ukrywam, że jest czasem ciężko mi w niej wytrwać. Zwykłe skupienie uwagi podczas medytacji jest dla mnie nie lada wyczynem. Kiedy nie widzi się szybkich efektów, łatwo się poddać. Czy mogę coś zrobić, żeby ten proces był dla mnie łatwiejszy?

Myślę, że nie jesteś w tym odosobniona. Ja czułam się podobnie – często i głośno odzywał się mój wewnętrzny krytyk. Ważne jest, jak reagujesz na ten natłok myśli i wewnętrznych ocen. Łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że skoro nam nie wychodzi, to coś robi się nie tak. No bo przecież w medytacji chodzi o to, żeby nie myśleć – a ja myślę. Więc denerwuję się, bo jednak te myśli ciągle przychodzą. A tu ważna jest łagodność wobec siebie i przyzwolenie na to, żeby być słabym, wrażliwym. W codziennym życiu wymagamy od siebie zbyt dużo. Na przykład, oczekujemy, że będziemy płynnie przeskakiwać z jednego zadania do drugiego, z jednej roli, do kolejnej. Z roli mamy, w rolę pracownika. A tu niespodzianka: będąc w pracy myślimy o domu. I na odwrót. Trzeba sobie dać czas, żeby się pod konkretne działanie się podłączyć.

No i dać sobie przyzwolenie, żeby odpuścić.

Tak, w naszym życiu jest przecież tak dużo kontroli. Najlepiej widać to na przykładzie wychowywania dzieci, którym ciągle narzucamy swoją wolę, co stanowi wobec nich formą przemocy. Dzieci chcą się uczyć poprzez doświadczanie. Ze mną jest podobnie – w trakcie uzdrawiania puszczam mój umysł oraz kontrolę. Musiałam się tego nauczyć. Łączę się wtedy z własnym Źródłem i – będąc w medytacji – podążam za energią tego człowieka. To ona pokazuje, co się wydarzyło i gdzie potrzebuje uzdrowienia. Ja tylko za tym podążam i się temu poddaję.

Życzę Ci więc ufności i dużo wewnętrznej siły. Dziękuję za piękną rozmowę.

Tobie również dziękuję, kochana, za wspaniałą energię!


Sprawdź, kiedy Olena Sionek prowadzi swoje zajęcia w My Meditation Space.

Leave a comment